Cały rok czekamy na nie a gdy już są to niestety tak szybko mijają.
W tym roku odwiedziliśmy Kołobrzeg, w którym nigdy wcześniej nie byliśmy.Nie żałujemy tej decyzji i śmiało mogę polecić każdemu kto nie wie jakie miasto ma wybrać nad polskim morzem.
Zatrzymaliśmy się w hotelu Marine, który położony jest na samym końcu Kołobrzegu. Jak dla mnie był to strzał w dziesiątkę, idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Ciche i bardzo przyjazne. Jedzenie pyszniutkie (dlatego troszkę mi się przytyło), blisko do plaży, widok z balkonu na zachód słońca niesamowity więc czego chcieć więcej...?
Oczywiście niczego!!!
Dla Antosi chyba najgorsza była podróż bo trwała 10h - korki, przebudowy dróg, zwężenia i inne pierdoły, które musiały zakłócić nam szybkie przedostanie się z punku A do punktu B.
Dziwię się naprawdę, że Tośka nie marudziła aż tak bardzo i jakoś wytrzymała tą bardzo długą podróż.
Ale gdy już dotarliśmy to była w siódmym niebie. Wszystko dla niej było takie nowe, zarówno pokój jak i samo otoczenie. Podczas śniadań zaczepiała ludzi, krzyczała, piszczała i zwracała ciągle na siebie uwagę.
Na plaży była "małym piaskowym potworkiem", który raczkował do każdego parawanu, nie wspominając już, że z wody nie można było jej wyciągnąć bo płakała wniebogłosy. Ale wycwaniliśmy się i na plaże zabieraliśmy basen, który miała koło siebie i w każdej chwili mogła pluskać się w morskiej wodzie.
Przez tydzień, słońce musnęło jej blade ciałko, które starannie smarowałam mazidłami z wysokim filtrem.
Jedynie co się przyplątało to katarek przez ten ciągle wiejący zimny wiatr na plaży. Ale i z tym sobie poradziliśmy, przez zabrane apteczne specyfiki polecone przez farmaceutkę.
Codziennie spędzaliśmy dużo czasu na dworze, korzystaliśmy z pogody w całym tego słowa znaczeniu.
Spacerowaliśmy ile się dało wzdłuż plaży a to do centrum Kołobrzegu na pyszną rybkę a to na gofry i inne smakołyki. Jednego dnia trafiliśmy nawet do restauracji indyjskiej poleconej przez Magdę Gessler, która robiła Kuchenne Rewolucje u tych samych właścicieli ale w Zielonej Górze. Śmiało mogę powiedzieć, że takiego pysznego kremu z soczewicy to nigdzie nie jadłam i takich pysznych indyjskich potraw, które były niesamowite dla moich kubków smakowych. Atmosfera w samej restauracji typowo indyjska, choć przez chwilę poczuło się mały klimat Indii w nadmorskiej miejscowości. :)
Antosia przez te długie spacery, leżeniem na plaży i wdychaniem jodu oraz wszystkimi innymi wrażeniami była tak zmęczona, że zaraz po kąpieli dziecka nie było słychać. Zasypiała spokojnie w łóżeczku i budziła się między 8.00-9.00 rano.
Wtedy ja mogłam usiąść spokojnie na tarasie wsłuchać się w szum morza i odpocząć.
Tak mijały nam kolejne beztroskie wakacyjne dni!!!
Przebieranie w podróży
Pierwsza styczność z plażą
Balkonowe czworakowanie
Zachód słońca z tarasu
"Ale zimny piasek!!!"
Basenowe pluskanie w morskiej wodzie
"Ahhh jak dobrze było na plaży :)"
Czas na drzemkę
Opalanie
Słoneczny patrol
Bąbelki
Z rodzicami najlepiej
Zwiedzamy
"Mamo ja chcę do wody!"
Takie tam :)
Lodożerca
Co zamawiamy słodkiego do jedzenia ?
Nocne widoki
"Nie zwracajcie na mnie w ogóle uwagi - ja tylko chcę usiąść"
W indyjskiej restauracji NAMASTE
Znów zwiedzamy
Balkonowe odpoczywanie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz